Z sakwami, strona 3 | wloczykij.bikestats.pl Podróże duże i małe...

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wloczykij z wioski Ruda Ślaska. Mam przejechane tylko59954.12 kilometrów w tym 5910.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl Zalicz Gmine OPENCACHING Opencaching PL - Statystyka dla man222 Moje Plany... - Warszawa - Annaberg nocą - Wrocław - Nad Bałtyk

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wloczykij.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Z sakwami

Dystans całkowity:4790.52 km (w terenie 268.00 km; 5.59%)
Czas w ruchu:238:00
Średnia prędkość:20.13 km/h
Maksymalna prędkość:67.05 km/h
Suma podjazdów:11348 m
Suma kalorii:14749 kcal
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:145.17 km i 7h 12m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
171.10 km 0.00 km teren
08:48 h 19.44 km/h:
Maks. pr.:38.49 km/h
Temperatura:29.0
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Dzień 2 - Na Wschód (Lublin - Horodło)

Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 14.06.2014 | Komentarze 0

Dzień budzi nas nadzwyczaj szybko, bo już o 6 jestem na nogach. Słońce które od samego ranka świeciło tak nagrzało namiot że nie dało się dłużej pospać. Na śniadanko bułeczki śniadaniowe do tego kabanosiki i konserwa, potem szybka toaleta, pakowanie namiotu i możemy ruszać...

Nocleg na Polu
Nocleg na Polu © włóczykij

Nogi odpoczęły, w tyłku czuć 200 km z poprzedniego dnia ale już po kilku kilometrach nie czuć dyskomfortu,  do centrum Lublina dojeżdżamy krajówką na której od samego rana ciągnie się sznur samochodów i o dziwo jedzie się o wiele lepiej niż wczoraj wieczorem.
Na starówkę dojeżdżamy bez większych problemów kierując się głównie intuicją i raz pytając o drogę aby upewnić się czy jedziemy w dobrym kierunku.
Ja przyzwyczajony do Sląskich miast a szczególności do rynków w tych miastach jestem pod dużym wrażeniem rynku w Lublinie, urzeka swym pięknem, tymi zabytkowymi kamienicami oraz niepowtarzalnymi widokami, ma na miejscu robimy zdjęcia niczym Japończycy... wszystko nam się podoba wszystko chcemy uwiecznić... w miedzy czasie odwiedzamy jeszcze informację turystyczną i udajemy się powoli w kierunku wschodniej granicy.

Lazurowa Kamienica Konopniców
Lazurowa Kamienica Konopniców © włóczykij

Brama wejściowa
Brama wejściowa © włóczykij

W tle zamek w Lublinie
W tle zamek w Lublinie © włóczykij

W tle zamek w Lublinie
W tle zamek w Lublinie © włóczykij

Klimatyczne uliczki Lublina
Klimatyczne uliczki Lublina © włóczykij

Dziś swój chrzest bojowy przechodziła kuchenka
Dziś swój chrzest bojowy przechodziła kuchenka © włóczykij




Wyjeżdżając z Lublina wkraczamy do niemal innego świata... pola, pola, pola, lasy i znów pola... co jakiś czas jakaś wieś lub osada. Nieskazitelna przyroda, czyste powietrze bajkowe krajobrazy i samochody które można policzyć na palcach jednej dłoni, tak nam trasa mija przez niemal cały dzień, co jakiś czas mijamy patrol straży granicznej, panowie bacznie nas obserwują ale na tym się kończy... nie mają zamiaru nas spisywać czy też przeszukiwać naszych sakw wypchanych po brzegi. Dzisiejszą trasę kończymy  w Horodle - gminie nadgranicznej położonej nad Bugiem. Nocleg znajdujemy u pani Janiny która mieszaka w małym domku z swoją 90-letnią matką(?), gospodyni zaprasza nas do domu po czy szykuje sytą kolację, miedzy czasie przychodzą także sąsiedzi zobaczyć podróżnych z daleka :) Sąsiadka widzi nawet we mnie zięcia, ale mi jedna teściowa wystarczy :) Gdy chcemy już rozkładać namioty, gospodyni oznajmia nam że nie mam mowy o spaniu pod namiotem i już przygotowała nam posłanie... no to pięknie - dziś śpimy pod dachem

Co jakiś czas przy naszej drodze stały czołgi lub działa - na szczęście pomniki
Co jakiś czas przy naszej drodze stały czołgi lub działa - na szczęście pomniki © włóczykij

Dąb BOLKO w Hniszewie
Dąb BOLKO w Hniszewie © włóczykij

Bocianie gniazda towarzyszyły nam przez całą wycieczkę
Bocianie gniazda towarzyszyły nam przez całą wycieczkę © włóczykij

Czasami trzeba było ściągnąć buty i iść pieszo
Czasami trzeba było ściągnąć buty i iść pieszo © włóczykij

Cały czas wzdłuż Bugu
Cały czas wzdłuż Bugu © włóczykij

Nasze rowery na granicy Polsko - Ukraińskiej
Nasze rowery na granicy Polsko - Ukraińskiej © włóczykij

Za Bugiem już Ukraina
Za Bugiem już Ukraina © włóczykij

Ja w całej okazałości
Ja w całej okazałości © włóczykij

Piękne meandry Bugu
Piękne meandry Bugu © włóczykij

I kolejny czołg
I kolejny czołg © włóczykij

Kopiec Unii Horodelskiej
Kopiec Unii Horodelskiej © włóczykij




Dane wyjazdu:
211.07 km 1.00 km teren
09:27 h 22.34 km/h:
Maks. pr.:52.37 km/h
Temperatura:28.0
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Dzień 1 - Na wschód! (Kielce - Lublin)

Czwartek, 5 czerwca 2014 · dodano: 10.06.2014 | Komentarze 0

No i przyszedł czas na kolejny w tym roku dłuższy wyjazd, pogoda miała być idealna więc aby w jak największym stopniu wykorzystać wyjazd postanowiłem wziąć dwa dni urlopu i wyjechać w czwartek rano. Pomysł był o tyle niefortunny, bo musiałem jechać praktycznie po powrocie z nocnej zmiany. Plan był prosty - Nocleg w Lublinie ok 22, reszta to totalny spontan, wszystko planowałem po drodze.

W Katowicach na dworcu PKP
W Katowicach na dworcu PKP © man222

Podróż zaczynałem na dworcu PKP w Katowicach, skąd pociągiem teleportowałem się do Kielc w dalszą drogę ruszyłem już rowerem.
Oczywiście zanim znalazłem wylotówkę z Kielc minęło troszkę czasu, ale żeby było śmiesznie była to droga ekspresowa, która po ok 2 km zmieniła się w drogę Krajową nr 74, której już trzymałem się do samego Kraśnika, droga ogólnie spokojna tylko że na odcinku 130 km było max z 20km pobocza, trochę ciężko było się zmieścić z TIRami ale dobry asfalt rekompensował wszystko :)
Po drodze mijałem kilka większych miejscowości ale na dłużnej zatrzymałem się w Opatowie gdzie w cieniu Bramy Warszawskiej zrobiłem sobie przerwę ponadto w mieście znajduje się Kolegiata św. Marcina piękna, zabytkowa świątynia.

Kolegiata św. Marcina
Kolegiata św. Marcina © włóczykij

Po dłuższej pauzie ruszyłem w dalszą drogę aby zdążyć na umówione spotkanie z Danielem pod Lublinem, po drodze mijam kopalnię Bazaltu albo jakiegoś innego kamienia a wszystko koło jest białe z pyłu kamiennego, każde przejeżdżające auto podrzucało chmurę pyłu w powietrze, po chwili i ja byłem cały biały. Przejechać musiałem z dobre 10 km i dopiero wtedy jazda stała się przyjemna po czarnym asfalcie, bez kłębów pyłu.

Wisła w Annopolu
Wisła w Annopolu © man222

Maki na polu
Maki na polu © man222

W Annopolu przejeżdżam nad rz. Wisłą która po ostatnich obfitych opadach deszczu jeszcze nie wróciła do swojego koryta. Robię także kilka zdjęć maków rosnących na przydrożnych polach i szybko ruszam w dalszą drogę do Kraśnika, po kilku kilometrach łapie mnie deszcz deszcz jak na złość same pola w około ani przystanku ani żadnej wiaty, przemokłem caluśki ale na szczęście deszcz nie był długi a dojeżdżając do Kraśnika przeschnąłem na tyle że nie musiałem się przebierać.

Ktoś mi mówił ze na wschodzie polski jest płasko
Ktoś mi mówił ze na wschodzie polski jest płasko © man222

W Kraśniku miałem chwilę załamania, troszkę z powodu chmury która gdzieś tam za mną podążała i w pewnym momencie mnie zlała ale tez z powodu zmęczenia, bo w końcu miałem już 140 km na liczniku w  tym z 110 pomiędzy TIRami na drodze krajowej bez pobocza. Po sprawdzeniu rozkładu PKP rezygnuje jednak z pociągu (który miał jechać za godzinę) i postanawiam znaleźć wylotówkę na Lublin a dokładnie DK 19 i to była dopiero niespodzianka gdy zobaczyłem ze droga ta ma piękne szerokie pobocze i nie przeszkadzał mi nawet ogromny ruch na tej drodze, sznur TIRów ciągnął się do samego Lublina a ja spokojnie turlałem się do celu. Gdy wjeżdżałem w granice miasta, było już całkiem ciemno, telefonicznie uzgadnialiśmy na bieżąco miejsce spotkania, w końcu sam przedzieram się przez Miasto i szukam wylotówki na Warszawę DK 12. 

Spotykamy się ok 20 km za Lublinem, robimy ostatnie zakupy na stacji benzynowej, kupujemy wodę na jutro i piwko na kolację, po czym jedziemy szukać miejscówki pod namiot, co udaje się po ok 30 min. Kładę się spać parę minut po północy.

Nowych gmin: 17


Dane wyjazdu:
92.76 km 0.00 km teren
04:46 h 19.46 km/h:
Maks. pr.:58.76 km/h
Temperatura:6.0
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy:1957 m
Kalorie: kcal

Zlot dzień 2 - Na pradziada

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 3

ZLOT PODROZEROWEROWE.INFO w Pokrzywnej 16-18.05.2014

Pokrzywna - Zlote Hory -Pradziad
Noc na podłodze przebiegła spokojnie tylko trochę ciężko było zasnąć, albo było za ciepło albo ktoś głośno chrapał w końcu o 1 zasnąłem a o 7 już byłem wyspany. Poranna toaleta, śniadanko trochę rozmów przygotowanie rowera i ok 10 startujemy w stronę Czech. Deszcz ciągle pada, ale już nie tak mocno jak wczoraj i wiatr tak jakby osłabł, razem z nami ruszyło tylko 20 osób, nie wszystkim uśmiechało się drugi dzień z rzędu moknąć. Jedzie się nawet przyjemnie nikt nie narzuca dużego tępa, miejscami nawet jedziemy po suchym asfalcie,  Co chwile podjazd albo zjazd ale cały czas pniemy się w górę, główny podjazd zaczyna się w Karlovej Studánce - jest to miejscowość uzdrowiskowa w paśmie górskim Jesioniki, dawna osada górnicza, w której wydobywano rudy żelaza. Miejscowość położona jest na Śląsku Czeskim, na wysokości 800 m n.p.m.

Główna grupa przygotowana na podbicie Pradziada
Główna grupa przygotowana na podbicie Pradziada © włóczykij

Podjazd na jedna z przełęczy
Podjazd na jedna z przełęczy © włóczykij

Czasami jakiś ładny kadr wpadnie
Czasami jakiś ładny kadr wpadnie © włóczykij

Karlova Studánca
Karlova Studánca © włóczykij

No to zaczynamy zabawę
No to zaczynamy zabawę © włóczykij

Teraz pniemy się w górę przez 6 km ze stałym nachyleniem 12% a na ostatnich 3 km 12-14 im wyżej tym bardziej pada, temperatura tylko spada a chmury zasłaniają wszystko, teraz już każdy jedzie swoim tempem. Ja też najpierw gonie do przodu by zatrzymać się i porobić zdjęcia współtowarzyszom, ci mnie wyprzedzają a ja znowu ich i tak w kółko. 

Wilk sunie w górę
Wilk sunie w górę © włóczykij

Widoczność na szczycie
Widoczność na szczycie © man222

Na szczycie nie widać nic, absolutnie nic... no możne poza budyniem który ma mieć ogromną antenę której nie widać. W budynku miesci się hotel oraz restauracja, wszyscy jak jeden mąż wbijają do środka, cześć ludzi zamawia jedzenie w restauracji, reszta konsumuje swoje jedzenie. Po dłuższej pauzie gdy już wszyscy ochłonęli, powoli zaczęliśmy się zbierać i przygotowywać do zjazdu, zjazdu ekstremalnego bo ciągle padał deszcz a nawet deszcz ze śniegiem, temperatura oscylowała w granicach 0 stopni bo miejscami leżał śnieg. Grube zimowe rękawiczki z polaru spisały się idealnie, opaska na uszy także okazała się niezastąpiona, dwie pary spodni i dwie kurtki i zjazd można by uznać za przyjemny, ale wystarczyło na chwilę puścić klamki hamulcowe aby rower rozpędził się do 50km/h
Efektem takiego hamowania były starte klocki po 4 zakrętach wiec na dalszy zjazd został tylko przedni hamulec. Jakoś udaję się bezpiecznie dotrzeć na dolny parking, tam dowiaduję się ze duża część naszej ekipy wraca minibusem, ja mimo takiej propozycji postanawiam wracać na rowerze, doganiam kogoś na rowerze i okazuje się ze także wraca na rowerze i tak we dwóch suniemy razem do Pokrzywnej, po drodze zgarniamy jeszcze Marka który zabłądził i w 3 docieramy do Polski, w Polsce wstępuję jeszcze do wiejskiego sklepiku kupuję piwko i trochę prowiantu. W schronisku meldujemy się kilka minut po 17.

Podczas powrotu... wody nam pod dostatkiem
Podczas powrotu... wody nam pod dostatkiem © man222

Wieczorem deszcze ustają, ktoś rozpala ognisko, które płonie podobno do 4 nad ranem, ja odpuszczam ok 1.30 idę spać bo mam ambitne plany na poniedziałek :)


Dane wyjazdu:
88.45 km 0.00 km teren
04:33 h 19.44 km/h:
Maks. pr.:51.20 km/h
Temperatura:13.0
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Zlot dzień 1 - Dojazd do Pokrzywnej

Piątek, 16 maja 2014 · dodano: 16.05.2014 | Komentarze 1

ZLOT PODROZEROWEROWE.INFO  w Pokrzywnej 16-18.05.2014

Swój wyjazd na zlot planowałem już od tamtego roku gdy zlot odbywał się w miejscowości Łękuk Mały na mazurach, niestety wtedy nie było mi dane wtedy tam jechać, ale za to w tym roku tak się złożyło że zlot odbywał się w miejscowości Pokrzywna w górach Opawskich to zaledwie 120 km od Rudy Sląskiej.

Jako że zlot zaczynał się w piątek a na sobotę rano była planowana pierwsza wycieczka trzeba było w pracy wziąć urlop, bo akurat miałem nocki i kończyłbym pracę w sobotę o 5,45.
Urlop załatwiony to  można się pakować ubrania rowerowe i na zmianę ale ze wskazaniem na deszczowa pogodę, podstawa to spodnie przeciw deszczowe oraz  peleryna  ( bo obie kurtki straciły  już swoje właściwości i nie chronią już przed deszczem), dwie pary butów w tym jedne zimowe a drugie adidasy, zabieram tez mały zapas jedzonka w tym min. kabanosy, paczkę parówek, wekę, bułeczki śniadaniowe,trzy banany, wafle ryżowe z sola i wafle z czekoladą, dwie kiełbaski, kilka batonów i dwie konserwy jak się później okazuję jedzenia starcza mi w sam raz.
Ze  sprzętu zabieram dwa aparaty, tablet (aby na bieżąco monitorować pogodę i wyniki ekstraklasy:)) i telefon komórkowy wraz z ładowarką.
Ze sprzętu turystycznego biorę namiot 3000mm, śpiwór wersja super letnia ( w porównaniu do innych) i karimatę, kuchenki nie ruszam bo miejsca by brakło.
Zapominałem jedynie notesu i dłogopisa oraz książeczki KOT bo wpadło by kilka pieczątek.

Rower przygotowany do wyjazdu, brak przedniej torby
Rower przygotowany do wyjazdu, brak przedniej torby © włóczykij


Wyjazd zaplanowałem na Piątek rano zaraz po czwartkowej nocce, początkowo miałem jechać z Karolem "Boney" Wernerem - rudzkim globtroterem który w tamtym roku wrócił z Turcji, Iranu i Iraku po których to śmigał na rowerze, niestety mający padać deszcz przez cały weekend skutecznie go odstraszył, co zresztą rozumiem bo zdrowie jest najważniejsze :). zacząłem szukać osoby która może pojedzie ze Sląska lub przez Śląska będzie przejeżdżać, na forum znalazłem innego Karola mieszka w Mikołowie i również z niego niezły podróżnik, gdyż co roku wyjeżdża za granicę... w tym roku do Albanii. zgadujemy się umawiamy na 10.30 w Mikołowie na dworcu PKP jeśli nie padało by jechaliśmy by rowerami, a że od rana padało zdecydowaliśmy się dojechać do Raciborza pociągiem a dalej 80km już na rowerach i było to chyba najbardziej ekstremalne 80 km w moim życiu, w bardzo mocnym, bocznym wietrze momentami prosto w twarz i w ciągle padającym deszczu a na domiar złego po dziurawej, wąskiej drodze ze sznurkiem samochodów w tym Tirów. Ale z tej jazdy wywnioskować mogę że niema pogody w której nie dało by się jeździć na rowerze, wystarczą chęci i odpowiednie ubranie. 

Karol na wylotówce z Raciborza
Karol na wylotówce z Raciborza © włóczykij

Na miejsce dojeżdżamy bez żadnych problemów i bez błądzenia i chociaż Pokrzywna leży między górami, my tych gór nie widzieliśmy taka była pogoda super :) Na miejscu już kilkadziesiąt osób i kilka rozłożonych namiotów, na trawie nasiąkniętej jak gąbka -  szczerze to nie uśmiechało mi się spać dziś w namiocie, ale gdy zgłaszamy nasz przyjazd, organizator "średni" oznajmia ze kto chce może spać w schronisku na podłodze. Szybko z Karolem zajmujemy miejsce na świetlicy, a po kilku minutach zaczyna już brakować miejsca i śpiwór leży przy śpiworze, ja za to jestem bardzo zadowolony bo mam miejsce przy grzejniku, na którym lądują buty i mokre rękawiczki. W miedzy czasie dojeżdża jeszcze kilkadziesiąt osób - ostatnie osoby ok godziny 23.00 dojeżdżają, łącznie jest nas ok 90. Ja w między czasie zjadam kolacyjkę wypijam piwko i kładę się spać, w końcu jutro wjazd na Pradziada w padającym deszczu.
.

4 nowe gminy

W Mikołowie na dworcu PKP
W Mikołowie na dworcu PKP © włóczykij

Już jesteśmy blisko
Już jesteśmy blisko © man222


Byle do przodu, byle do celu!!
Byle do przodu, byle do celu!! © włóczykij

Dobra miejscówka to podstawa
Dobra miejscówka to podstawa © włóczykij

Integracja twa
Integracja twa © man222

Dane wyjazdu:
130.66 km 50.00 km teren
06:30 h 20.10 km/h:
Maks. pr.:51.89 km/h
Temperatura:15.0
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Tu i tam

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 7

Jak zwykle u mnie to bywa plany były ambitne... najpierw kierunek Warszawa, potem AnnaBerg w końcu postanowiłem jechać do Rud ale to tez nie wypaliło i pokręciłem się po okolicznych szlakach rowerowych -  tak fajnie oznaczone ze zamiast w Knurowie wylądowałem w Rybniku , wracając już do domu zadzwonił Krzysiek z propozycją wyjazdu do Pszczyny ale wiatr który wiał niemiłosiernie mocno i deszcz skutecznie nas zniechęciły. Dojechaliśmy tylko do jez. Paprocańskiego gdzie zjedliśmy Kebaba i udaliśmy się w drogę powrotną. Dzień można uznać za udany lecz pogoda tragiczna, miejmy nadzieje że do piątku się poprawi.

Dziś mało tekstu ale za to dużo zdjęć...

Dziś śmigałem ścieżkami rowerowymi
Dziś śmigałem szlakami i ścieżkami rowerowymi © man222

Paniowy
Paniowy © man222

Pamiątkowy Głaz w Lasku Paniowskim
Pamiątkowy Głaz w Lasku Paniowskim © man222

Okolice stawów Chudowskich
Okolice stawów Chudowskich © man222

Kapliczka św. Huberta w Ornontowicach
Kapliczka św. Huberta w Ornontowicach © man222

Kapliczka św. Huberta w Ornontowicach
Kapliczka św. Huberta w Ornontowicach © man222

Taki sobie grzybek na pniu
Taki sobie grzybek na pniu © man222

Gdzieś w lesie
Gdzieś w lesie © man222

Sląskie góry
Sląskie góry © man222

Tutaj czas się już zatrzymał!
Tutaj czas się już zatrzymał! © man222

KWK Dębieńsko
KWK Dębieńsko © man222

KWK Dębieńsko
KWK Dębieńsko © man222

KWK Dębieńsko
KWK Dębieńsko © man222

KWK Dębieńsko
KWK Dębieńsko © man222

KWK Dębieńsko
KWK Dębieńsko © man222

KWK Dębieńsko
KWK Dębieńsko © man222

KWK Dębieńsko
KWK Dębieńsko © man222

Zawody motocrossowe w Czerwionce
Zawody motocrossowe w Czerwionce © man222

Zawody motocrossowe w Czerwionce
Zawody motocrossowe w Czerwionce © man222

Zlot starych samochodów - Chudów
Zlot starych samochodów - Chudów © man222

Zlot starych samochodów - Chudów
Zlot starych samochodów - Chudów © man222

Wieża widokowa w Mikołowskim ogrodzie botanicznym
Wieża widokowa w Mikołowskim ogrodzie botanicznym - wypatruję miejsca na następną wycieczkę© man222


Dane wyjazdu:
211.60 km 21.00 km teren
09:15 h 22.88 km/h:
Maks. pr.:49.70 km/h
Temperatura:20.0
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy:746 m
Kalorie: 4926 kcal

Kielce zdobyte!

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 16

Wyjazd był planowany do Warszawy tak aby pykło idealnie 300km, lecz sam nie wiem czemu pojechałem na Kielce, w sumie tez fajnie. tyle że od początku nic nie szło po mojej myśli: najpierw przestawili czas, co już skróciło mój sen o godzinę, potem zaspałem i wyjechałem dopiero o 7 i tak cały dzień coś ciągle było nie po mojej myśli.
Trasa: Ruda Sląska - Chorzów - Siemianowice - Czeladź - Będzin - Dąbrowa Górnicza - Łazy - Ogrodzieniec - Pilica - Żarnowiec - Sędziszów - Jędrzejów - Chęciny - Kielce

Po dzisiejszej trasie mam następny powód by lubić drogi krajowe.
Przy drogach krajowych nie ma tylu małych wstrętnych psów, a jak są to rozjechane :)
Dziś uciekałem z 15 razy, raz nawet 45km/h po płaskim miałem :) z 30kg sakwami :)

ps. Filip dziś mijałem z 7 radiowozów i mandatu nie dostałem nawet upomnienia nie chcieli dać.

Następna wycieczka kierunek - Warszawa  


9 Nowych Gmin



Ogrodzieniec
Ogrodzieniec © man222
Fajny domek
Fajny domek © man222

Stary domek
Stary domek © man222

Studnia gdzieś w świętokrzyskim
Studnia gdzieś w świętokrzyskim © man222
No to hop!
No to hop! © man222
Nadjeżdża Pyjter!
Nadjeżdża Pyjter! © man222
Droga krajowa nr 7 fragmentami jest drogą ekspresową
Droga krajowa nr 7 fragmentami jest drogą ekspresową © man222
Grzło dziś
Grzło dziś © man222
Kielce zdobyte!
Kielce zdobyte! © man222
Skończył swój żywot pod kołem taksówki w Katowicach
Skończył swój żywot pod kołem taksówki w Katowicach © man222

Fragment dzisiejszej wycieczki.

Dane wyjazdu:
226.52 km 15.00 km teren
11:22 h 19.93 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:11.2
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy:1885 m
Kalorie: 5882 kcal

Takie tam...

Czwartek, 27 lutego 2014 · dodano: 27.02.2014 | Komentarze 13

Dosyć spontaniczny wyjazd w środku tygodnia bo jeszcze w środę rano nawet o tym nie myślałem, na ten dziki plan wpadłem w pracy, postanowiłem jechać po zamówioną prędzej torbę na kierownice. Jeszcze w środę wziąłem urlop, spakowałem się oraz wymieniłem dętkę w  Meridzie. W czwartek miałem ruszać o 5 ale jak to bywa ruszyłem o 8 i na spokojnie udałem się w kierunku Bielska-Białej.  Tym razem obrałem trasę przez Tychy by jak najbardziej ominąć ruchliwe drogi, ale jakie było moje zaskoczenie gdy w Żwakowie wjechałem do lasu a koło toczyło się w żółtej mazi - drogi leśne zostały wysypane jakimś żółtym kamieniem który nie specjalnie przepuszcza wodę a w połączeniu z nim tworzy kilkumilimetrową warstwę błotka. Ja momentalnie miałem uwalone galoty no i prędkość trzeba było zredukować do 10km/h i tak przez cały las. W Kobiórze zrezygnowałem już z wjazdu do lasu i do Pszczyny udałem się Plessówką. Na miejscu oczywiście kilka zdjęć i dalsza jazda przez Goczałkowice w stronę Bielska. W Wilkowicach jestem parę minut po 14 odbieram torbę po czym jadę w ustronne miejsce aby ją zamontować. Montaż zajmuje mi z 15-20 minut, w miedzy czasie posilam się jeszcze i szykuje się do drogi powrotnej, początkowo wracać miałem przez Bielsko ale coś mnie pokusiło i obrałem kierunek na Szczyrk i przełęcz Salmopolską. Ciężko się jechało bo ubranie zimowe a pogoda niemalże letnia 12 stopni na termometrze a w słońcu przeszło 20, nawet  momentami chciałem zejść i pchać rower pod górę ale się nie poddałem. W końcu wjazd na przełęcz Salmopolską od strony Szczyrku jest łatwiejszy niż od strony Wisły. Na górze nawet się nie zatrzymywałem tylko ubrałem opaskę na głowę i zjazd... W połowie zjazdu z przełęczy zatrzymuję się bo za płotem zauważyłem dzika :). Jak się potem okazało ktoś sobie dzika hoduje. Dalsza juz droga z górki do Wisły, jeszcze na chwilkę wstępuję na targ po oscypka, aniołka dla Żony i grzechotka dla Mateusza. Dalsza droga już praktycznie bez żadnej pauzy najpierw wałami Wisły do Ochab a następnie DK 81 do samego Mikołowa, warto dodać że od Ustronia jazda w zupełnej ciemności a drogę oświetlała mi mała lampka która cudem udało mi się zamontować na widelcu.
W Mikołowie postanawiam jeszcze wjechać na ognisko które dziś organizował Wojtek, ale wjeżdżając na plac wszyscy już wyjeżdżali ja czując się jeszcze na siłach  postanowiłem z grupa główną udać się do Tychów odprowadzić koleżankę. A potem już w czwórkę przez Wilkowyje, Podlesie, Starganiec, Panewniki i Kochłowice udaliśmy się do domów.

Jako że był to tłusty czwartek jako prowiant spożyłem 6 pączków , 4 banany i paczkę delicji.
W domu byłem po 23.

O poranku w lesie
O poranku w lesie © man222

Szlak Żubra :)
Szlak Żubra :) © man222

Żółta breja na szlaku Zwakowskim
Żółta breja na szlaku Zwakowskim © man222

Chatka w skansenie wsi Pszczyńskiej
Chatka w skansenie wsi Pszczyńskiej © man222

Okienko
Okienko © man222

W Pszczynie na rynku
W Pszczynie na rynku © man222


Krepel musi być!
Krepel musi być! © man222

Witam po raz kolejny!
Witam po raz kolejny! © man222

Skrzyczne w tle
Skrzyczne w tle © man222

Podczas podjazdu na Salmopol z nową torbą na kierownicy
Podczas podjazdu na Salmopol z nową torbą na kierownicy © man222

Dzik w ogródku
Dzik w ogródku © man222

Kto spotyka w Wiśle dzika, ten z przełęczy zapie*****
Kto spotyka w Wiśle dzika, ten z przełęczy zapie***** © man222





Dane wyjazdu:
134.96 km 2.00 km teren
06:53 h 19.61 km/h:
Maks. pr.:52.20 km/h
Temperatura:8.0
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

W poszukiwaniu zimy

Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 08.02.2014 | Komentarze 1

Na Śląsku słonecznie, niektórzy już nie pamiętają jak wygląda śnieg. Ja chcąc im przypomnieć wybrałem się razem z Krzyśkiem na południe dokładnie do Wisły. Aby urozmaicić trochę wyjazd postanowiliśmy wyjechać o 00.00, a nie jak dotąd bywało rano. Umówiliśmy się na Tesco, ale ja kończąc pracę o 22 mam tylko 1,5 godzinki na przygotowania, ledwo co zdążyłem założyć tylni bagażnik i sakwy i wrzucić parę drobiazgów już trzeba było wychodzić. Jak widać bez spania, po pracy, na szybko da się wyjechać w ciekawa wycieczkę a wystarczy tylko chcieć! Ale Dla niektórych to zbyt duży problem.
Wracając do dzisiejszej nocy, wyjechaliśmy parę minut po północy w między czasie zdarzyłem jeszcze zamienić klocki hamulcowe z przodu przełożyłem do tyłu, bo tamte się skończyły, przez Kochłowice i Halembę dojechaliśmy do Bujakowa i tam już po niespełna 20 km dopadł mnie pierwszy kryzys i w sumie się nie dziwiłem bo w pracy lekko nie było a ja zamiast spać pędziłem w stronę Wisły.
Gdy kryzys nie przechodził a mi jechało się coraz gorzej, co chwilę odnajdowałem możliwą przyczynę mojej słabej predyspozycji:
-zimowe buty ?
- grube skarpety ?
- długie spodnie ?
- wiatr prosto w twarz ?
- zmęczenie ?
- zimne powietrze ?
- zażywane tabletki ?
Możliwe że wszystkie te rzeczy w jakim stopniu nałożyły się na siebie i tak spowolniły mój organizm, ale nie poddając się goniłem Krzyśka przez miejscowości, pierwszą dłuższą pauzę robimy w Żorach w McDonaldzie, gdzie wpycham Mc Zestaw, zanim zdążyliśmy zjeść zmarzliśmy okrutnie, na szczęście udaje się szybko rozgrzać organizm i kolejna przerwę robimy na Orlenie w Skoczowie gdzie wypijam gorącą czekoladę a Krzysiek małą kawę, po uzupełnieniu napoi wjeżdżamy jeszcze na sekundkę na Rynek w Skoczowie, w celu wykonania paru fotek.

Dalsza droga ta jazda przez mękę i walka że swoimi słabościami, gdy mijamy Czantorię jedzie się już troszkę lepiej. Na rynku w Wiśle znów pstrykamy parę fotek i atakujemy przełęcz Salmopolską skąd chcemy zobaczyć wschód słońca i trochę śniegu. 
Śniegu jest pod dostatkiem ale z widoku wschodu słońca nici bo pułap chmur dziś był bardzo niski. Tak więc porobiwszy kilka fotek ubieramy się super ciepło bo na przełęczy 0,5 stopnia C, a podczas zjazdu bardzo szybko idzie się wychłodzić. pomimo mokrej nawierzchni z powrotem we Wiśle meldujemy się po kilku minutach, przekraczając kilka razy 50km/h.

Wiśle małe zakupy serków, jakiś batonów oraz browarka żeby w pociągu się nie odwodnić. Podróż do domu Kolejami Sląskimi mija szybko, a dzień dzisiejszy można uznać za bardzo udany,miejmy nadzieję ze za niedługo będzie okazja wybrać się na kolejną 100.

Mała pauza w podróży
Mała pauza w podróży © man222


Kilka fotek na rynku w Skoczowie i gnamy dalej
Kilka fotek na rynku w Skoczowie i gnamy dalej © man222

Kolejne fotki i jedziemy dalej
Kolejne fotki i jedziemy dalej © man222

Powoli do góry, jeszcze parę zakrętów
Powoli do góry, jeszcze parę zakrętów © man222

W końcu się udało... ale słońca ni ma
W końcu się udało... ale słońca ni ma © man222

Zmęczeni ale szczęśliwi - godzina 7.10
Zmęczeni ale szczęśliwi - godzina 7.10 © man222

Sprzęt ciężki, oczywiście ten na pierwszym planie :)
Sprzęt ciężki, oczywiście ten na pierwszym planie :) © man222

Tak wygląda śnieg! - to dla tych co zapomnieli :)
Tak wygląda śnieg! - to dla tych co zapomnieli :) © man222

Godzina 8.40 - misja wykonana jedziemy do domu
Godzina 8.40 - misja wykonana jedziemy do domu © man222


A to był sponsor dzisiejszego wyjazdu :)



Dane wyjazdu:
13.45 km 1.00 km teren
00:46 h 17.54 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pierwsze km w tym roku - do pracy

Środa, 1 stycznia 2014 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 3

Nowy rok uczony oczywiście na rowerze może nie tak uroczyście jak w tamtym roku, bo nie uczestniczyłem w noworocznym rajdzie z metą w Gostyniu - trzeba było na 14 stawić się w pracy, więc pozostało tylko popedałować do roboty. I to by było na tyle ale napisze jeszcze coś...  średnia po prostu makabra, główna przyczyna to kończące się życie tylnej przerzutki - działają tylko dwa przełożenia :/

W tamtym roku pisałem o noworocznych postanowieniach żadnego nie udało się wykonać w 100% ale i tak było dobrze. W roku 2014 założenia  podobne tylko z nastawieniem na wyjazdy długodystansowe i kilkudniowe.
- ukończenie V Sląskiego maratonu rowerowego w Radlinie na dyst. 300km
- pobicie mojego najdłuższego dyst. 265 km
- trasa Ruda Sląska - Hel 
- zaliczenie pozostałych gmin woj. Sląskiego
- uzyskanie w tym sezonie min.5000 km
- przytycie 10 kg




Kategoria Praca, Z sakwami


Dane wyjazdu:
117.99 km 4.00 km teren
05:28 h 21.58 km/h:
Maks. pr.:47.10 km/h
Temperatura:15.0
Koszt wyjazdu: ()
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jesienne Beskidy

Niedziela, 3 listopada 2013 · dodano: 03.11.2013 | Komentarze 4

Ruda Sl - Katowice(Centrum PKP) - Zwardoń - Laliki - Kiczora - Sól - Rycerka Dolna - Rajcza - Ujsoły - Rajcza - Milówka - Cisiec - Węgierska Górka - Przybędza - Radziechowy - Wieprz - Żywiec - Łodygowice - Wilkowice - Mikuszowice - Bielsko Biała - Jaworze - Międzyrzecze Górne - Ligota - Zabrzeg (PKP) - Katowice (Piotrowice - Ligota - Panewniki) - Ruda Sląska


Pierwszy wolny dzień od przeszło miesiąca, więc postanowiłem ruszyć gdzieś w góry - padło na okolice Żywca.
Jako ze na niedziele zapowiadali opady deszczu, to postanowiłem wyjechać o godz. 24.00 niestety mimo że byłem spakowany i przygotowany do wyjścia osnułem i obudziłem się ok 4 nad ranem, nie tracąc czasu sprawdziłem o której odjeżdża najbliższy pociąg do Żywca - okazało się ze o 6.55, wiec spokojnie zjadłem śniadanie i udałem się do Centrum Katowic.
Kupiłem bilet i udałem się na peron aby teleportować się do Zwardonia - no może za mocno powiedziane ze teleportowałem się, bo pociąg wlókł się niemożliwie i na miejscu byłem ok 10.
Pogoda nie najgorsza. tylko gdzieś tam nad Słowacją było widać ciemne chmury, dało mi to do myślenia i długo nie czekając ruszyłem w drogę. Przez Laliki, Sól do Rajczy następnie do gminy Ujsoły z stamtąd z powrotem do Rajczy, dalej prze Milówkę i Cisiec do Węgierskiej Górki, gdzie przystanąłem na dłużej w celu odwiedzenia tamtejszych Bunkrów, szybko jednak musiałem uciekać bo ciemne chmury zaczęły gromadzić się już nad głową ale w przyszłym roku na pewno wrócę te rejony. Jako następny cel mojej wycieczki obrałem Żywiec, gdzie chciałem odwiedzić Muzeum Piwowarstwa w celu podbicia książeczek. Pod samym muzeum zrobiłem sobie przerwę na śniadanko było ok 12.30 a ciemno jak koło 17-18 no ale pochwaliłem się żonce ze nie pada deszcz :) Ale wystarczyło tylko żebym ruszył w dalszą drogę a z nieba luną strumień wody na moją głowę, postanowiłem zakończyć podróż i do domu udać się pociągiem... ale najbliższy jechał dopiero za 2 godzinki. No trochę za długo czekania... buty mokre i tak więc jadę dalej do Bielska przynajmniej za bilet zapłacę trochę mniej, w deszczu docieram do dworca PKP po czym okazuje się ze tak goniłem ze i tak trzeba czekać 1,5 godziny. Jakby trzeba było czekać 20 minut to bym poczekał a tak ruszyłem dalej. Udało się dojechać do Zabrzegu gdzie wstąpiłem an stację sprawdzić pociągi i okazało się ze za 7 minut jedzie, zdarzyłem przebrać kurtkę i już nadjeżdżał. Wycieczka możliwie ze ostatnia taka dłuższa w tym roku, chciałbym jeszcze jedną setkę zrobić, ale to czas pokaże.

Wycieczkę można uznać za udana mimo, początkowych problemów ze startem i późniejszych z deszczem, wpadło 5 nowych gmin które już od dłuższego czasu chciałem odwiedzić. I po raz kolejny mogę pochwalić spodnie przeciwdeszczowe z Decathlonu dzięki którym przez 60 km jazdy w dosyć mocnym deszczu miałem suchy tyłek, trochę gorzej wypadła kurtka ale nie było najgorzej. Natomiast z butów i rękawiczek wycisnęło by się z 5 l wody :)

Tu komentarz jest zbędny © man222


Tutaj już trochę lepiej © man222



Wyczuwam słowaków © man222


Takie zjazdy to ja lubie © man222



Dojazd do centrum Rajczy © man222


Witojcie w Ujsołach © man222


Dzisiejsze okolice obfitowały w drewniane domki © man222


Węgierska Górka - cel dzisiejszego wyjazdu © man222


Wyrwy w bunkrze po ostrzale przez Niemców © man222


Bunkier "Waligóra" © man222


Pozostałości po ostrzale © man222


Bunkier Wędrowiec, przekształcony w muzeum © man222


Droga Krajowa 69, do Żywca pusta i równa © man222


Pod Browarem © man222


Teatr Polski w Bielsku © man222


Od Żywca do Zabrzega ciągle w deszczu pomiędzy autami © man222