Info
Ten blog rowerowy prowadzi wloczykij z wioski Ruda Ślaska. Mam przejechane tylko59954.12 kilometrów w tym 5910.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.28 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2010 Zalicz Gmine OPENCACHING Moje Plany... - Warszawa - Annaberg nocą - Wrocław - Nad Bałtyk
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień3 - 0
- 2024, Sierpień3 - 0
- 2024, Lipiec12 - 0
- 2024, Czerwiec2 - 0
- 2024, Maj19 - 0
- 2024, Kwiecień3 - 0
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty5 - 0
- 2024, Styczeń11 - 0
- 2023, Grudzień21 - 0
- 2023, Listopad13 - 0
- 2023, Październik4 - 0
- 2023, Wrzesień23 - 0
- 2023, Sierpień17 - 0
- 2023, Lipiec7 - 0
- 2023, Czerwiec19 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień8 - 0
- 2023, Marzec11 - 0
- 2023, Luty5 - 0
- 2023, Styczeń16 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad11 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień42 - 0
- 2022, Lipiec35 - 0
- 2022, Czerwiec48 - 0
- 2022, Maj16 - 0
- 2022, Kwiecień2 - 0
- 2022, Marzec5 - 0
- 2022, Luty4 - 0
- 2022, Styczeń22 - 0
- 2021, Grudzień9 - 0
- 2021, Listopad3 - 0
- 2021, Październik1 - 0
- 2021, Wrzesień1 - 0
- 2021, Czerwiec7 - 1
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Październik1 - 0
- 2020, Lipiec8 - 0
- 2020, Czerwiec12 - 0
- 2020, Maj5 - 0
- 2020, Kwiecień2 - 0
- 2019, Wrzesień2 - 0
- 2019, Sierpień19 - 0
- 2019, Lipiec8 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 0
- 2019, Maj3 - 0
- 2019, Kwiecień2 - 3
- 2019, Marzec12 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń2 - 1
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Październik15 - 0
- 2018, Wrzesień3 - 0
- 2018, Sierpień17 - 0
- 2018, Lipiec14 - 0
- 2018, Czerwiec13 - 0
- 2018, Maj21 - 3
- 2018, Kwiecień25 - 0
- 2018, Marzec10 - 0
- 2018, Styczeń5 - 0
- 2017, Listopad16 - 0
- 2017, Październik29 - 2
- 2017, Wrzesień26 - 0
- 2017, Sierpień29 - 1
- 2017, Lipiec35 - 1
- 2017, Czerwiec34 - 0
- 2017, Maj29 - 2
- 2017, Kwiecień29 - 2
- 2017, Marzec30 - 3
- 2017, Luty14 - 1
- 2017, Styczeń6 - 0
- 2016, Grudzień10 - 0
- 2016, Listopad28 - 1
- 2016, Październik30 - 6
- 2016, Wrzesień12 - 3
- 2016, Sierpień27 - 4
- 2016, Lipiec23 - 1
- 2016, Czerwiec13 - 0
- 2016, Maj26 - 2
- 2016, Kwiecień26 - 3
- 2016, Marzec22 - 1
- 2016, Luty19 - 3
- 2016, Styczeń31 - 3
- 2015, Grudzień18 - 9
- 2015, Listopad13 - 5
- 2015, Październik19 - 21
- 2015, Wrzesień18 - 2
- 2015, Sierpień10 - 4
- 2015, Lipiec21 - 1
- 2015, Czerwiec23 - 7
- 2015, Maj17 - 4
- 2015, Kwiecień10 - 18
- 2015, Marzec4 - 10
- 2015, Luty1 - 1
- 2015, Styczeń16 - 3
- 2014, Grudzień20 - 8
- 2014, Listopad17 - 12
- 2014, Październik28 - 10
- 2014, Wrzesień29 - 8
- 2014, Sierpień24 - 19
- 2014, Lipiec40 - 23
- 2014, Czerwiec24 - 31
- 2014, Maj39 - 55
- 2014, Kwiecień38 - 30
- 2014, Marzec19 - 17
- 2014, Luty29 - 24
- 2014, Styczeń29 - 11
- 2013, Grudzień5 - 9
- 2013, Listopad14 - 18
- 2013, Październik24 - 25
- 2013, Wrzesień30 - 28
- 2013, Sierpień29 - 20
- 2013, Lipiec15 - 3
- 2013, Czerwiec19 - 6
- 2013, Maj33 - 32
- 2013, Kwiecień25 - 33
- 2013, Marzec11 - 23
- 2013, Luty15 - 40
- 2013, Styczeń27 - 34
- 2012, Grudzień28 - 51
- 2012, Listopad23 - 28
- 2012, Październik23 - 21
- 2012, Wrzesień23 - 4
- 2012, Sierpień10 - 1
- 2012, Lipiec6 - 1
- 2012, Czerwiec5 - 4
- 2012, Maj6 - 1
- 2012, Kwiecień11 - 2
- 2010, Sierpień3 - 0
- 2010, Lipiec1 - 0
- 2010, Czerwiec1 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Dane wyjazdu:
1017.20 km
0.00 km teren
42:20 h
24.03 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:20.0
Koszt wyjazdu: (zł)
HR avg: (%)
Podjazdy:5400 m
Kalorie:20000 kcal
Rower:White Bike
Bałtyk - Bieszczady Tour 2014
Niedziela, 24 sierpnia 2014 · dodano: 07.09.2014 | Komentarze 12
W końcu po ponad dwu tygodniowej przerwie udało mi uzyskać dostęp do internetu i przyszedł ten czas aby napisać relację z "Morderczego" Ultra Maratonu Bałtyk - Bieszczady 2014.
"Jeśli jesteś wytrwały w dążeniu do osiągnięcia celu,zdobędziesz wszystko, czego tylko zapragniesz"
Ekipa podrozerowerowe.info © lechjewtuszko@wp.pl
Przed Maratonem
Nawet w najdalszych planach nie miałem zamiaru startować w BBTour, znałem swoje możliwości, swój sprzęt, grubość portfela oraz zdanie mojej żonki która niestety przychylna takim pomysłom nie była :).
Na pomysł startu wpadłem dopiero kilka dni po ukończeniu Maratonu w Radlinie, gdzie z trudem przejechałem 450km i gdyby nie Przybylski Tadeusz który wtedy bardzo mnie zmotywował nie miałbym kwalifikacji do BBT2014. Od tamtego czasu na szosie zrobiłem tylko 90 kilometrów tak wiec praktycznie tyle co nic.
Gdy zapisywałem się u Roberta Janika, lista startowa była już pełna i zapisał mnie na listę rezerwową, to było 34 dni przed startem a ja nie byłem pewien niczego a nie chcąc popełnić błędów z Radlina postanowiłem uzupełnić braki sprzętowe. Zakupiłem lemondkę która miała odciążyć moje dłonie które po Śląskim Maratonie nie nadawały się do niczego, zakupiłem również torbę pod siodełkową o pojemności 13l, do której mogłem zmieścić najpotrzebniejsze rzeczy. W planach był jeszcze zakup nawigacji Garmin, lecz tu przemówił do mnie zdrowy rozsądek. Poza tym zakupiłem 3 dętki i mnóstwo jedzenia głównie na podróż.
Dojazd do Świnoujścia
Aby zdążyć odebrać pakiety startowe i od początku uczestniczyć w odprawie technicznej musiałem w Świnoujściu być w czwartek wieczorem i aby tak się stało musiałem z Katowic wyjechać o 7 rano.Na dworcu umówiłem się Pawłem z Tychów i jego kolegą, poza tym na peronie można było zobaczyć jeszcze kilka osób z rowerami. Wszyscy razem wsiadamy do ostatniego wagonu i zajmujemy jeden przedział. Rowery zostawiamy na końcu wagonu i spinamy je linkami. W czasie jazdy przechodzą moje obawy o obładowanym pociągu, niemal do samego Świnoujścia mamy pusty wagon i każdy z nas siada (kładzie się) w osobnym przedziale. Na miejscu jesteśmy ok 18 i udajemy się w stronę promu. Gdy czekamy aż porom podpłynie do brzegu, przyjeżdża kolejny pociąg tym razem z Krakowa. Po przeprawie na drugi brzeg trzymam się za Piotrkiem (waxmund) który podobnie jak ja będzie spał u yoshko. Na mieście spotykamy gospodarza który wraz z olo wyszli nam na przeciw. Teraz już razem w komplecie udajemy się do biura maratonu gdzie pobieramy pakiety startowe po czym udajemy się na kwaterę gdzie czeka już makaron z mięskiem :).I to w sumie tyle co pamiętam z czwartku, bo potem było tylko piwko i drugie i padłem....
Piątek - czyli Plaża, Obiad i Masa Krytyczna
Noc przespałem calutką, chociaż miałem obawy że przez stres przedstartowy nie będę mógł zasnąć, gdy wstaję gospodarza już niema - wyszedł do pracy. Ja szybko zaliczam łazienkę i wyskakuję na poranny spacerek po Świnoujściu gdy wracam wstępuję jeszcze do Kauflandu po małe zakupy na śniadanie. Gdy wracam Wax jeszcze śpi a Olo już rządzi w kuchni jak się później okazuje szykuje królewskie śniadanie :).
Po śniadaniu udajemy się na plażę na której jedyną atrakcja są dwie mewy, poza nimi nie działo się tam absolutnie nic, wychodząc z plaży spotykamy Eranis i djtronik zamieniamy kilka zdań i idziemy do domu przygotować obiad, po drodze wstępujemy do apteki gdzie każdy z nas zakupuje jakieś specyfiki. Swoją droga musiało to zabawnie wyglądać, gdy 4 dorosłych, zdrowych facetów kupuje maści przeciwbólowe, tabletki i wazelinę.
Przygotowaniem obiadu zajmuje się Wax, ja mu troszkę pomagam głównie przy siekaniu cebuli :) Na obiad wpadają jeszcze transatlantyk i Turysta tak wiec było co gotować...
Wieczorem udajemy się na odprawę techniczną na której niczego ciekawego się nie dowiadujemy, następnie udajemy na pobliski parking skąd startować ma Masa Krytyczna, w której obowiązkowo startować mają uczestnicy BBTour. Masa rusza przy wystrzale z armaty, uliczkami Świnoujścia przejeżdżamy w eskorcie Policji oraz Straży Pożarnej czasami prędkością uniemożliwiającą normalną jazdę i co chwila trzeba się wypinać z pedałów. Paranoja!
Wieczorem małe piwko szybkie pakowanie torby na przepak, bagażu na metę oraz torby pod siodło. Na szybko robimy ostatnie przeglądy rowerów i kładziemy się spać, w końcu trzeba wcześnie wstać....
Samojebka na plaży :) © włóczykij
Chłopaki się opalają © włóczykij
Ostatnie przygotowania © włóczykij
Start
Wstajemy wcześnie bo już ok 7 a start zaplanowany mam na 9.30 w wolnym czasie zjadamy śniadanie i odwiedzamy kibelek (niektórzy po kilka razy) i powoli udajemy się na przeprawę promową gdyż start odbywa się w promu podstawionego po drugiej stronie. Na miejscu jestem grubo przed startem mam przeszło godzinę dla siebie wiec na spokojnie oddaję bagaże, robię kilka fotek. pobieram lokalizator GPS który montują mi na ramie roweru.
O 9.30 syrena promu daje znak do startu w grupie jestem z djtronikiem, w sumie to jedyna osoba którą znam a co ciekawe to nikt nie ma nawigacji, co bardzo komplikuje moje plany ale trzymam się grupy przez jakieś 20km, na wylocie z miasta na djtronika czeka eranis, co mnie trochę ucieszyło bo absolutnie nie wiedziałem gdzie jechać. Niestety jechali ok 24km/h a dla mnie było to stanowczo za mało wiec musiałem się urwać dłuższy odcinek jechałem sam aż do momentu pierwszego skrzyżowania gdzie musiałem się zatrzymać i poczekać na kogoś, nadjechała grupa Pawła (Szczepan) z Tychów, długo nie czekając podczepiłem się - jechali mocno 30-35km/h, co zaowocowało dogonieniem kilku osób startujących dużo przede mną min. Tomka z Chrzanowa, którego żonę spotkałem w Radlinie pod prysznicem :). I tutaj wreszcie mieliśmy czas by zamienić kilka zdań ze sobą. Razem jedziemy aż do Punktu Kontrolnego nr 1 w Płotach.
Na starcie obok mnie djtronik © włóczykij
PK 1 Płoty 76km
Na punkt wpadamy całą bandą, niektórzy biorą do dłoni banana i dalej w drogę, ja spotykam memorka, wąskiego i ola którzy zatrzymali się na trochę dłużej, jest mi to na rękę bo mogę na spokojnie zjeść banana oraz kołoczka z serem. Razem ruszamy w 4 po drodze dołącza się jeszcze kilka osób, momentami jedzie nas 12-15 osób. Teraz utrzymujemy prędkość na poziomie 28km, czyli tak jak zakładałem od początku, jedzie mi się dobrze ale zaczynają odpadać kolejne osoby w forumowej czwórce docieramy do PK 2 w Drawsku Pomorskim
PK 2 Drawsko Pomorskie 130km
Punkt który wg organizatora miał mieścić się przy Biedronce, znajdował się na parkingu całkiem innego marketu, dobrze ze na drodze stała osoba która kierowała kolarzy na PK bo inaczej minęlibyśmy punkt. Na punkcie dostaję dużą bułkę i kołoczka, o wodę muszę się prosić a gdy wyjeżdżamy z Punktu wody już brakuje, jak dla mnie do takiej sytuacji organizatorzy nie powinni dopuścić aby po 130km nie było wody. Z punktu znów startujemy razem ale po kilku kilometrach się rozstajemy, dalej jedziemy już tylko z Markiem (memorkiem), po drodze wyprzedzamy kilka grupek, po chwili znów one nas wyprzedzają i tak całą drogę do Piły.
PK 3 Piła 227km
Piła wita nas mokrymi asfaltami. widać że chwilę przed nami przechodziła tędy ulewa aby dotrzeć do PK trzeba przejechać przez całe miasto. Na PK podbijamy pieczątki i udajemy się uzupełnić zapasy żywnościowe, jak się okazuje tutaj również brakło wody, i musimy poczekać chwilę... chwila trwała 20 min. w międzyczasie posililiśmy się pysznymi jabłkami i drożdżówkami, do kieszeni powędrował banan i baton. Długo nie zwlekając udajemy się w dalsza drogę we dwójkę, powoli zaczyna się ściemniać a my z Markiem połykamy kolejne osoby, jedzie się dobrze ale ciągle przed oczami mam schabowego który ma czekać na nas na kolejnym PK, głód powoli doskwiera na szczęście w torbie pod siodłowej miałem małe zapasy batonów, którymi się zapycham.
PK 4 Kruszyniec 317km
Na punkt kontrolny wjeżdżamy o 21.47 jest już całkiem ciemno, na miejscu są nasze worki an przepak, ja ubieram długie spodnie oraz kurtkę a w między czasie zjadam żurek i wymarzonego schabowego (trochę przypalonego ale ze smakiem znika cały) po obiadku idę do zajazdu i kupuję colę, bardzo się zdziwiłem ile zażyczyła sobie pani za butelkę 0,2l.... 5zł. Potem szybko smaruję kolana BEN GAYem i ruszamy dalej... Tym razem z chłopakami w niebieskich strojach z Gostynia. Ruch na drogach minimalny a trasa wiedzie głównie lasami i na dodatek bez żadnej latarni jako że jedziemy w dużej grupie droga jest dobrze oświetlona a km szubko uciekają.
PK 5 Toruń 381km
Na punkcie meldujemy się o 01.17, zejście z rowera uniemożliwia mi okropny ból barków, nie mogę skręcić głowy ani podnieść ręki do góry, na szczęście po chwili przechodzi a ja smaruje barki maścią rozgrzewającą. Na punkcie wypijam ciepłą herbatkę i zimną colę poza tym kupuję 1l. pepsi na dalszą trasę. Co jak co ale słodki napój zawsze stawiał mnie na nogi. Koledzy z Gostynia wymieniają jeszcze baterie w lampkach przez co ruszamy z małym opóźnieniem... po 5 km stajemy znów, bo tym razem mi siadły baterie a nie da jechać się dalej. Przez Toruń przejeżdżamy pod osłoną nocy, podczas mijania Policji można było zauważyć uśmieszki i wcale się nie dziwię... Czekają na kierowców samochodów a tu o 3 w nocy 150 kolarzy ich mija :)
PK 6 Włocławek 426km
Kolejny punkt kontrolny mieścił się w Włocławku przy głównej drodze, przed startem obawiałem się trochę dojazdu do tego punktu bowiem w pamięci miałem mój ostatni wypad samochodem nad morze i własnie Włocławek zapamiętałem wtedy najbardziej: makabryczny ruch, fatalna nawierzchnia drogi i zakazy jazdy rowerem, teraz było całkiem inaczej nowy asfalt, 4 samochody na odcinku 10km a zakazy... jak stały tak stoją:P. Na punkcie wcinam ciepłą pomidorówkę do kieszeni pakuję dwa banany i biegnę na stację po baterie do lampki :) Za jedyne 20 zł dostaję 4 paluszki. Przed startem smaruję zapobiegawczo kolana i ruszamy przez centrum, przez rynek spory kawałek po kostce brukowej. Do następnego punktu jedziemy w piątkę, po drodze nikt nas nie wyprzedza ani my nikogo wyprzedzamy. Powoli na horyzoncie robi się jasno, to już prawie 20h na siodełku, po średniej widać już zmęczenie, kolegów dopadają pierwsze kryzysy, kolega Tadeusz prawdopodobnie zasypia i ląduje na chodniku, tłumaczy się że niby zagapił się... My jednak wiemy że to już zmęczenie...
Punkt kontrolny we Włocławku © włóczykij
PK 7 Gąbin 486km
Gdy dojeżdżamy do kolejnego punktu kontrolnego jest już całkiem jasno, na "rynku" stoją rozstawione przez strażaków namioty których używają do ewakuacji ludzi, do jednego z namiotów podłączany został specjalny termowentylator, ja wykorzystując okazję kładę się "na sekundkę", budzi mnie Marek "memorek", który przed momentem naprawił w sklepie rowerowym swój rower.
PK 8 Żyrardów 558km
Kolejny świetnie zaopatrzony punkt kontrolny, na którym dostajemy ciepły makaron z sosem pomidorowym, oraz ciepłe i zimne napoje, poza tym mamy do wyboru dużo wypieków. Kila osób wspomniało o halucynacjach w trakcie maratonu, także ja miałem dwie takie sytuacje gdy jadąc w oddali zauważyłem piękna skąpo ubraną kobietę stojąca przy drodze, która kierowała nas na punkt kontrolny, gdy podjechaliśmy bliżej okazało się że to krzyż przy drodze :(
PK 9 Białobrzegi 631km
Po drodze do Białobrzegów łapie nas deszcz który przeczekujemy w sklepie a potem na przystanku, jako że ulewa trwała w najlepsze decydujemy się jechać w deszczu. Niestety na punkcie nie było możliwości się ogrzać, nie było nawet ciepłego napoju, w złych humorach opuszczamy ten PK aby udać się do DPK w Iłży Po drodze trzeba przejechać przez Radom który w godzinach szczytu jest zapchany samochodami, na dojazdówce do Radomia łapię kapcia na szczęście wszyscy towarzysze w jakiś sposób mi pomagają i po niespełna 5 minutach ruszamy dalej.
Pada sobie deszczyk © włóczykij
PK 10 Iłża 698km
Punkt kontrolny w Iłży znajdował się parę km za centrum, a dokładnie 2 km przed punktem dopadło nas potężne oberwanie chmury, widać było bardzo mało a słychać było tylko ogromne krople deszczu które uderzały o kask, przeczekiwać tego deszczu nikt nie miał zamiaru bo w oddali, między polami było widać już zajazd "MOYA". Na punkt docieramy ok.19.30 w planach był obiad chwila odpoczynku i dalsza jazda ale wszystko się skomplikowało. Marek mówi nam że jedzie dalej sam, chłopaki z Gostynia chcą się przespać a ja nie chcąc pobłądzić i tym bardziej jechać samemu po drodze, postanawiam poczekać na nich i po wzięciu prysznica kładę się na korytarzu, na specjalnej macie. Przykrywam się folią NRC jest mi dobrze ale nie chce mi się spać... przeglądam sms-y i trochę szperam po internecie, jak udało mi się usnąć to nie minęło 15 min i już mnie chłopaki budzili. Fajnie z ich strony... Ja szybko się pakuję i zbiegam na stację po RED BULLA i mapę Polski, bo Marek który nas nawigował był już z jakieś 60-70 km przed nami, a my zostaliśmy bez niczego więc lepsza mapa niż nic. Z Iłży ruszyliśmy punktualnie o 23, asfalty już ładnie przeschły ruch na drogach też zmalał, jechało szybko ale całkiem przyjemnie chcieliśmy zajechać jak najdalej a jednocześnie jak najbliżej Rzeszowa bo obawialiśmy się Poniedziałkowego szczytu na drogach który nad ranem bardzo się nasila.
PK 11 Nowa Dęba 800km
Na ten punkt wjeżdżam totalnie zamulony, końcowe dwa km jechałem już chyba całą szerokością pasa, robiłem wszystko aby oczy mi się nie zamykały, ale ciężko było utrzymać powieki które się wzajemnie przyciągały niczym dwa magnesy, zacząłem śpiewać, gwizdać nawet starałem się jechać na stojąco i bez trzymania kierownicy to wszystko nie pomagało ale jakoś w jednym kawałku udało się dotrzeć do PK. Na miejscu od razu otwieram RED BULLA którego zakupiłem na poprzednim punkcie kontrolnym zjadam ciepły makaron i kładę się na chwilkę aby rozprostować plecy, ale chłopaki nie dają mi odpocząć - każą się zbierać bo już są gotowi do drogi, ja zaliczam jeszcze WC i ruszamy dalej,zmęczenie io senność przeszły - RED BULL postawił mnie na nogi. Teraz można by rzec że już z górki bo zostało tylko 200km. tylko że wszystko po górkach i górach. Pierwsze "ładne podjazdy witają nas już przed Rzeszowem.
Tadeusz gdzieś pod Rzeszowem © włóczykij
PK 12 Rzeszów 860km
Przez Rzeszów przejeżdżamy głównymi drogami, niema czasu na patrzenie na znaki zakazu jazdy rowerem ani na szukanie ścieżek rowerowych, kilku zdesperowanych kierowców daje upust swym emocjom przez co naciskają na klakson i szybko odjeżdżają. Nasz 12 PK kontrolny mieści się na wylotówce z Rzeszowa, przed samą Boguchwałą. ja myślałem że będzie to kolejny mały punkt z wodą, suchym kołoczkiem i batonem, och jak bardzo się zdziwiłem... byłem pod takim wrażeniem że musiałem zrobić zdjęcie, wg. mnie to najlepiej zaopatrzony punkt kontrolny, od ciepłej zupki (Żurek) po owoce, batony, ciasto, cukierki po różne napoje... nie mieli tylko piwa - co im wybaczam :). Na punkcie długo nie zabawiliśmy "bo już czuliśmy zapach mety" pozostało tylko 150 . Ja jeszcze przebieram się w krótkie ubranie i jedziemy dalej.
Punkt kontrolny w Rzeszowie - WYPAS!!! © włóczykij
PK 13 Brzozów 904km
Tak jak przypuszczałem rano zaczął się ruch, szczególne nasilenie samochodów padło akurat na trasę za Rzeszowem w szczególności można było zaobserwować dużo Rosyjskich TIR-ów na szczęście wyprzedzały przepisowo z zachowaniem odpowiedniej odległości, chociaż zdarzały się tez perełki, ale to przeważnie tylko osobówki. Aby dotrzeć do PK jestem zmuszony podpytać się Policji o Brzozów, bo niestety moja mapa nie jest taka dokładna... na punkt docieramy z małymi problemami. O punkcie krążą już legendy, dużo dobrego słyszałem nad samym morzem, a to niemal 900 km stąd. Punkt organizuje koło gospodyń wiejskich i trzeba przyznać że babki wiedziały czego na trzeba było :). Każdy z punktu wyjechał najedzony i w dobrym humorze jeden z znajomych przesiedział tam 3 godzinki a my tylko 20 min. Na dowiedzenia dostaliśmy jeszcze cieplutki serniczek prosto z pieca :) W dalszej drodze towarzyszy nam kamera, przez co wszyscy najbliżsi śledzą na bieżąco co robimy.
PK 14 Ustrzyki Dolne
W Ustrzykach meldujemy się o 15.45, po drodze mieliśmy już kilka ładnych podjazdów które pokonałem bez problemów na czele, jazda staje się coraz bardziej uporczywa ale nie ze względu na moje zmęczenie bo czuję się dobrze tylko towarzysze zaczęli mi wysiadać... młodego złapały kurcze, przez co 15 minut pauzował, a Tadeusz powoli traci świadomość ale kręci dalej... Na punkcie oczywiście odwiedzam kibelek, wypijam kubek Coca Coli i zjadam kilka kromek chleba, po chwili już jesteśmy w trasie....
Ostatnia prosta
Wyrażenie te po Bałtyk-Bieszczady Tour 2014 zmieniło dla mnie znaczenie...
Niby tylko 50 km ale ciągnęło się w nieskończoność, na domiar złego towarzysze osłabli całkiem Tadeusz nie potrafił już utrzymać pionu, naprawdę żal mi zrobiło się chłopa, dzięki któremu ja w Radlinie zrobiłem kwalifikację (przyp. gdy po ukończeniu 2-ej pętli w Radlinie po 300 km chciałem zakończyć mój udział w Maratonie, to właśnie Tadeusz mnie zmotywował do dalszej jazdy... To dzięki niemu ukończyłem wtedy 450 km i to dzięki niemu mogłem wystartować w Świnoujściu i dzięki niemu byłem na 950 km BBTour bez oznak jakiegokolwiek zmęczenia). Na ok 30 km, musieliśmy się zatrzymać, dalsza jazda była już niemożliwa a nie pomagało już nic. W między czasie dostałem sms-a od yoshko, który bardzo mnie zmotywował i tym bardziej chciałem wjechać w te największe górki, wytłumaczyłem chłopakom co i jak i z bólem serca ruszyłem w samotną walkę, jechało się dobrze po drodze zatrzymałem się jeszcze 2 razy: raz przy tablicy Ustrzyki Górne, drugi na szczycie wzniesienia, bo widoki były super a trzeci raz przy fladze 3 km do mety.
Bieszczady © włóczykij
Zjazdy i podjazdy to co kocham! © włóczykij
Aż nie chce się wierzyć © włóczykij
Kultowa tablica? ja to jeszcze wrócę! © włóczykij
Ostatnia "prosta" © włóczykij
PK 15 Ustrzyki Górne 1008km
Przejeżdżając metę słychać było dzwonek, oddałem książeczkę i tyle wiem z tego co działo się na mecie, po prostu byłem taki szczęśliwy że zamknąłem się w sobie, nie wiem co działo się w około. Dokonałem czegoś co kilka miesięcy temu było nawet poza moimi marzeniami, czegoś w co sam nie wierzyłem dlatego nawet nie rezerwowałem noclegu - bo nie byłem pewien czy dojadę.
Gdy emocje już opadły
Gdy już doszedłem do siebie znalazłem Tomka z Chrzanowa który kombinował powrót do domu, zaproponował mi powrót z jego kolegą do Chrzanowa na co przystałem i poszedłem coś zjeść, ale widać dalej byłem w amoku bo do jedzenia gratis było piwko, za które ja podziękowałem (Ależ ja głupi!!) Następnie zacząłem szukać noclegu,a jak się później okazało wszystkie kwatery w Ustrzykach Górnych były zajęte. Uratował nas tamtejszy ksiądz proboszcz, który zaoferował nam nocleg za 23 zł w domu pielgrzymkowym i tak oto mieliśmy zagwarantowane spanie w sali 10-cio osobowej, przed spaniem wyskoczyliśmy jeszcze do Caryńskiej na piwko i kolację. W ciągu dwóch dni w zajeździe Caryńska zostawiłem nie mały majątek ale co zrobić gdy po 1000km apetyt dopisywał a spalone kalorie same się nie uzupełnią. Warto też wspomnieć o piwku którego wypiłem z dobre 4l a przez cenę smakowało wyśmienicie, teraz gdy kupuję Leżajsk w biedronce za 1,60 już nie jest takie dobre :)
O 22 zmywamy się bo nam zamkną plebanię, na miejscu okazuje całą salę mamy tylko dla siebie a że łóżka są piętrowe ja zajmuję górę w między czasie biorę prysznic, ładuję telefon i kładę się spać... zasypiam od razu.
Rano budzimy się ok 10, szybka toaleta i wypadzik do Caryńskiej gdzie spędźmy praktycznie cały dzień, na śniadanko wsuwam jajecznicę z 3-ech jajek co dla mnie jest stanowczo za mało wiec domawiam naleśniki z serem i szynką.Po śniadaniu następuje wręczenie medali po którym znów udajemy się do Caryńskiej. Praktycznie cały dzień mija na oczekiwaniu na kierowce który dociera ok 17, zjadamy jeszcze coś ciepłego ( ja zamawiam gulasz z baraniny) i ruszamy w stronę domu. Razem z nami zabrał się Waxmund który wysiada po drodze w Krakowie. A my dalej A4 w stronę Chrzanowa, gdzie na Biedronce czeka już Żonka która pomnie przyjechała wraz z teściem. W domu melduję się po północy i od razu kładę się spać bo jutro do pracy trzeba iść...
Ojciec Dyrektor? © włóczykij
Nasz apartament © włóczykij
Coś na ząb © włóczykij
Naleśniki © włóczykij
Podrozerowerowe.info przejęli ten lokal ! © włóczykij
Wychudzony, nieogolony ale szczęśliwy ! © włóczykij
Ekipa już w pełni energii! © włóczykij
Kontuzje - BRAK!
W czasie maratonu udało się uniknąć jakiejkolwiek kontuzji, wprawdzie w czasie jazdy dokuczał czasowo ból karku i barków, ale udało się go zniwelować, na kolana zapobiegawczo używałem BEN GAYa (maść przeciwbólowa) ale jako tako ból kolan nie dokuczał.
Po maratonie także nie miałem specjalnych problemów, poza normalnym bólem mięśni, żadnych otarć ani skurczy.
Podsumowując
Ultra Maraton Bałtyk - Bieszczady Tour utrzymał mnie w przekonaniu że jeśli czegoś bardzo chcemy a nawet pragniemy to możemy tego dokonać, wystarczy chcieć...
Teraz patrząc z perspektywy czasu przejechanie 1000 km to dla mnie pestka i myślę że jeśli było by 2000 km to też bym przejechał, a przed maratonem brałbym w ciemno przejechanie 500 km.
Łącznie na BBTour wydałem prawie 2000 zł łącznie z wpisowym i zakupem sprzętu przed i w trakcie maratonu, kwota może duża ale satysfakcja z ukończenia znacznie przewyższa wydane pieniądze i nie żałuję ani jednej wydanej złotówki.
BBTour 2014 na pewno będę wspominał do końca życia, będę miał o czym opowiadać synowi i jeśli dożyję to wnukom...
Prezencik od Żonki © włóczykij
Podziękowania
W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować wszystkim tym którzy w większym czy mniejszym stopniu przyczynili się do tego że wziąłem udział w tym maratonie oraz ze mogłem go ukończyć. Nie będę wymieniał wszystkich, bo zajęło by mi to chyba ze dwa dni ale w szczególności chciałbym podziękować Żonie, która musiałem zostawić na tydzień samą z młodym w domu.
Kategoria Maraton
Komentarze
limit | 19:48 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj
Gratulacje! Nieważne, który byłeś w klasyfikacji. Zrobić ten dystans i zmieścić się w limicie czasowym to duża rzecz. Można powiedzieć, że jednego Graal-a już masz na koncie. Czyżby czas na kolejnego? Polska dookoła w 10 dni?
Rowerzysta-amator | 10:23 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj
Warto z kronikarskiego obowiązku dodać osiągnięty na mecie czas przejazdu i zajęte miejsce w klasyfikacji generalnej i grupowej. I przyjmij moje gratulację, bo nie o czas i miejsce tu chodzi, a o wielki wyczyn jakim jest przejechanie tego ultramaratonu.
LeeFuks | 08:13 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj
Gratulacje Piotrek! To naprawdę duża sprawa! No i ten piękny tort od żonki, która na początku była sceptycznie nastawiona. SUper! ale z tą "skąpo ubrana" to pojechałeś ;-)..
gizmo201 | 20:54 niedziela, 7 września 2014 | linkuj
Przecie pisze 42h20min samej jazdy, a nie całego ścigania z przerwami
yurek55 | 20:06 niedziela, 7 września 2014 | linkuj
Duży wyczyn, duża sprawa. Gratulacje. W tak obszernym sprawozdaniu i podsumowaniu ultramaratonu, zabrakło mi czasu przejazdu i miejsca
Waskii | 13:20 niedziela, 7 września 2014 | linkuj
Hey. Dzięki za kawałek wspólnej drogi. Gratuluję czasu i relacji. Widzę, że nie tylko ja dostałem piękny BBTourowy torcik :D
devilek | 12:40 niedziela, 7 września 2014 | linkuj
Przeczytałem dokładnie całość. Podziwiam i jestem pełen szacunku.
Komentuj